Po książkę Danuty Szmit-Zawieruchy, nieznanej mi dotąd autorki licznych felietonów o Warszawie, sięgnęłam raczej z konieczności, niż z chęci przeczytania kolejnego przewodnika
Jednak już pierwsze strony zweryfikowały moje przypuszczenia, że oto leży przede mną nudny zbiór faktów i dat.
„Tylko o Warszawie”, to nie bezuczuciowy opis dawnych budynków i ulic, to historia ludzi, którzy w tych budynkach mieszkali i chodzili po wspominanych ulicach. To opowieść pełna życia.
Należałoby zamieścić ostrzeżenie, że otwarcie książki grozi nagłym i zupełnie niekontrolowanym przeniesieniem w czasie. Z każdym przeczytanym zdaniem unosimy się coraz wyżej nad wstęgą Wisły, aby po chwili wylądować na kocich łbach dawnych warszawskich uliczek.
I oto, tuż obok nas przechodzi Jan III Waza spieszący na niedzielną mszę. Pełni przerażenia uczestniczymy w pokazie magii Alessandro Cagliostro. Podziwiamy oryginalne torty u „Loursa”. Jesteśmy naocznymi świadkami kłótni i romansów. Tańczymy na wielkich balach i z rumieńcami zmieszania przechodzimy ulicą Furmańską, pełną dziewcząt ukazujących swoje wdzięki.
Ale lekkość „codziennej” Warszawy przeplatana jest powagą historii.
Bo oto zostajemy wrzuceni w sam środek tłumu witającego cara Mikołaja II. W milczeniu stoimy przed odsłoniętym chwilę temu pomnikiem Mickiewicza. Z hardością patrząc w stronę otaczającego go kordonu Kozaków.
Załamujemy ręce nad zbombardowaną Warszawą i z rosnącym zapałem pomagamy uprzątnąć miliony ton gruzów.
Doświadczamy wzruszeń.
A gdy zgłodniejemy po mocy przeżyć, możemy przyjąć zaproszenie Henryka Sienkiewicz i wraz z nim zjeść obiad u „Lijewskiego”, wiedząc , że na każde danie nie będziemy musieli czekać dłużej niż kwadrans.
Ta książka, to niezwykła lekcja historia. Wydarzenia tu opisane zostaną w głowie dłużej niż suche fakty przytaczane w szkolnych podręcznikach.
Zachwyca styl. Trochę pachnący myszką, trochę zapomniany, tak jak przedstawione tu czasy.
Będąc w Warszawie w trakcie czytania książki, łapałam się na tym, że już zupełnie inaczej widzę to miasto. To tak jakby molochy nowoczesnych hoteli rozsuwały się, ukazując tajemnice zapomnianych uliczek.
Autorka nie ukrywa tęsknoty za dawną Warszawą. Mam wrażenie, że książka była dla niej lekarstwem na smutek, powstały po wyburzonych (często z ludzkiej głupoty) pięknych kamienicach, po nieczynnych już kawiarenkach i ludziach, którzy odeszli.
Jej krytyczne spojrzenie na współczesną stolicę niejednokrotnie nie jest pozbawione racji:
„Są za to: Coffee shop, Cava Cafe, Tea shop (kiedyś to się nazywało herbaciarnią, mój Boże...). Toż to nawet za caratu, choć na górze wszelkich szyldów widniały wielkie bukwy, na dole znajdowały się polskie napisy”
Pozwólmy autorce zatrzymać zegar w czasach jej najbliższych.
Dajmy się oprowadzić po miejscach, które pozostały jedynie we wspomnieniach.
Naprawdę warto sięgnąć po ten jedyny, niepowtarzalny przewodnik napisany miłością do miejsc i ludzi.
Sabina Waszut